Artur Barciś
foto: YouTube

Znany aktor Artur Barciś zaskoczył wielbicieli porażającym wyznaniem. Artysta zdradził, że omal nie umarł. „Znalazłem się na granicy” – powiedział 66-latek.

Artur Barciś ciężko przeszedł COVID-19

Niezapomniany Tadeusz Norek z „Miodowych lat” zachorował na koronawirusa. Artur Barciś wyjawił, iż bardzo ciężko przeszedł COVID-19. Doszło nawet do tego, że aktor myślał, że umrze.

Według Artura Barcisia to za niesprawiedliwe. W końcu zawsze dbał o zdrowie, regularnie poddawał się badaniom okresowym, a poza tym pochodzi z długowiecznej rodziny.

„Pamiętam moment, kiedy uświadomiłem sobie, że mogę umrzeć. Tak szybko… Zawsze myślałem, że będę żył długo, bo moja babcia żyła 96 lat, a mama właśnie świętowała 90. urodziny. Liczyłem na dobre geny, poza tym regularnie się badam…” – wyjaśnił Artur Barciś.

Traumatyczne przeżycie spowodowało, iż artysta zrozumiał, jak ulotne jest życie. Dodatkowo Artura Barcisia pesymistycznie nastroił fakt, że aktor chorował w zupełnej izolacji. Z żoną Beatą mógł się kontaktować jedynie telefonicznie.

„Nagle covid spowodował, że znalazłem się na granicy, i nie wiedziałem, w którą stronę popchnie mnie los. Byłem sam w domu. Leżałem w barłogu, potwornie się pociłem, ale nie miałem siły, żeby zmienić pościel. Nie spałem pięć dób. Na szczęście dzięki komórce Beba cały czas była przy mnie” – zaznaczył Artur Barciś.

Aktor był na tyle przygnębiony, że zdarzały się chwile, iż wątpił, że kiedykolwiek jeszcze zobaczy żonę i ukochanego syna, Franciszka. Tym bardziej, że COVID-19 to choroba nieobliczalna.

Artur Barciś zwrócił uwagę, iż często zdarzało się, że po relatywnie łagodnych objawach, nagle przychodziło pogorszenie. W jego przypadku było tak samo.

„Godzinę schodziłem do kuchni, schudłem siedem kilo. Po czterech dniach Ewa telefonicznie stwierdziła, że oprócz covidu mam zapalenie płuc. Miałem 40 stopni gorączki i musiałem natychmiast wziąć antybiotyk. Zwlokłem się na dół i okazało się, że po jakiejś kuracji został mi listek antybiotyku, który był potrzebny w tym wypadku. Zażyłem go, ale o czwartej nad ranem przyszedł kryzys, było coraz gorzej. Nie miałem sumienia budzić Piotra i prosić o karetkę. Pomyślałem: Wytrzymam, nie będę dzwonił. No i wytrzymałem. Na drugi dzień Piotr strasznie mnie obsobaczył, krzyczał na mnie, że mogłem umrzeć. Na szczęście antybiotyk zadziałał i było coraz lepiej” – wyjaśnił Barciś.

źródło: Pomponik

Zobacz również: