Prezes Jarosław Kaczyński przez wielu uważany jest za wyrachowanego, bezwzględnego polityka. Tymczasem szef Prawa i Sprawiedliwości ma wielką słabość. Chodzi o koty, które dziś tj. 17 lutego mają swoje święto. Wieści z domu byłego premiera rozczulą wiele serc.
Jarosław Kaczyński uwielbia koty
Jak już wspomnieliśmy, dzisiaj obchodzimy Dzień Kota. Na przestrzeni lat Jarosław Kaczyński opiekował się kilkoma kociakami. Dość powiedzieć, że w jego domu zawsze był jakiś mruczek. Co ważne, prezes nie kupował zwierząt z hodowli. Niejednokrotnie przygarniał myszołapy, które wiele przeszły i wycierpiały. Można powiedzieć, że polityk dosłownie ocalił ich życie.
Pierwszym kotem, który zagościł w domu lidera Prawicy był biały Buś. Niestety nie wiemy zbyt wiele o tym zwierzaku. Następnie prezesa został właścicielem, bodajże najsłynniejszego kota w Polsce, Alika. Co ciekawe, mruczek został tak nazwany na cześć dziadka Jarosława Kaczyńskiego Aleksandra.
Polityk znalazł Alika w okolicach Wyszogrodu. Zwierzak został potrącony przez samochód. Były premier nie potrafił przejść obok rannego kotka obojętnie. Zmienił wszystkie swoje zawodowe plany, a następnie zabrał mruczka do weterynarza. Chociaż jego stan był poważny – groził mu nawet paraliż, to ostatecznie udało się go uratować. Przez cały swój koci żywot miał jednak kłopoty z nerkami.
Osoby z otoczenia Jarosława Kaczyńskiego twierdziły, że Alik był tak przywiązany do swojego pana, że potrafił tak wpić się w jego nogę, że prezes musiał z nim chodzić po mieszkaniu. W domu na Żoliborzu mruczek przeżył 12 lat.
Później Jarosław Kaczyński zaopiekował się kotką Fioną. Rzekomo zwierzak uwielbia polować na winogrona. Gdy Kaczyński rzuci jej owoc, ta niczym pies, przynosi go z powrotem. Szef PiS posiada także czarnego Czarusia. „Pewnego dnia znalazł się po prostu pod moim domem i przyniósł go pan, który mnie chroni” – przyznał niegdyś polityk.
Poza Fioną i Czarusiem, były premier zajmuje się też Feliksem, zwanym też Rudym. Co prawda, ten kot nie mieszka z Jarosławem Kaczyńskim, ale często spędza z nim czas. Rudy to mruczek sąsiadki prezesa Prawa i Sprawiedliwości. Warto wspomnieć, że polityk pokrył koszty leczenia zwierzaka, gdy ten został ciężko pogryziony przez psa.
Czasem lider Prawicy opowiada o swoich kotach publicznie. „Czarny przypomina mi kota, którego kiedyś miałem, a który wymiarami był bliski Godzilli. Przy tamtym to jednak Czaruś jest po prostu dużym czarnym kotem. Oba z Fioną jakoś tam ze sobą żyją, ale pokazują, że nie ma zmiłuj, tłuką się po pyskach regularnie. Nie jestem w stanie zrozumieć powodów tych walk” – zdradził niegdyś w jednym z wywiadów.
„Oba najpierw wchodzą do mojego pokoju, a później na tapczan. Kiedy się odwracam, kot wygania kocicę, bo lubi być sam. Ja mam dobrą kocicę i złego kota. Jest między nimi pewna konkurencja. Chodzi o to, gdzie kto śpi” – dodał.
źródło: Super Express